Artykuły historyczne i zdjęcia » 7 Dywizja Piechoty 1918 - 1939

Częstochowa 1939: Zapomniana bitwa
Częstochowa 1939: Zapomniana bitwa

Od stosunkowo krótkiego czasu, w Częstochowie można zaobserwować pewien wzrost zainteresowania całkowicie zapomnianym tematem – polskimi schronami bojowymi i obserwacyjnymi z 1939 roku. Przez lata, walki w obronie Częstochowy 1 i 2 września 1939 roku zostały niemal zapomniane, a dodatkowo obrosły wieloma nieprawdziwymi mitami, powtarzanymi bez zastanowienia do dziś. Temat ten nadal nie doczekał się rzetelnego, obiektywnego i ogólnodostępnego opracowania, które ukazałoby przygotowania obronne i walki w rejonie Częstochowy w prawdziwym świetle. A szkoda…


W rzeczywistości, zachowane na terenie miasta 12 schronów bojowych i obserwacyjnych, stanowiło elementy silnego i dobrze przygotowanego systemu obronnego, który w pełni zdał egzamin bojowy w trakcie działań wojennych 1939 roku.


Podobnie jak i całe pogranicze polsko – niemieckie, rejon Częstochowy broniony przez 7 Dywizję Piechoty został bardzo dobrze przygotowany do obrony. Już w marcu 1939 roku oprócz prac sztabowych, intensywnych ćwiczeń polowych, częściowej mobilizacji oddziałów dywizji, dokładnie planowano i ustalano w terenie przebieg linii umocnień stałych i polowych. Na podstawie tych planów, do momentu wybuchu wojny saperzy wraz z żołnierzami pozostałych oddziałów wybudowali 23 nowoczesne żelbetowe schrony bojowe i obserwacyjne (z tego 19 w Częstochowie i 4 w Lublińcu). Całość uzupełniono m.in. siecią zapór minowych i leśnych, wieloma liniami przeszkód z drutu kolczastego, dwoma potężnymi rowami przeciwpancernymi (jeden na północnym odcinku Częstochowy, a drugi wokół Lublińca), polami minowymi na północnym i wschodnim odcinku obrony miasta, wieloma kilometrami okopów, rowów łącznikowych, a także schronów drewniano – ziemnych, stanowisk artylerii, broni przeciwpancernej i maszynowej. Wraz z kompanią łączności rozwinięto rozbudowaną sieć telefoniczną oraz zamaskowane stanowiska radiostacji polowych. W całym rejonie częstochowskim przygotowano do zniszczeń mosty drogowe i wiadukty kolejowe.


Jednocześnie z budową pozycji obronnych, przeprowadzano kolejne etapy mobilizacji, która przebiegała niezwykle sprawnie. Łącznie 7 DP liczyła prawie 17 000 żołnierzy. Na wyposażeniu dywizji znajdowały się działa, haubice, działa przeciwpancerne, działa przeciwlotnicze, ciężkie i ręczne karabiny maszynowe, moździerze, granatniki, karabiny przeciwpancerne, nowoczesne radiostacje i wiele innego sprzętu. Niektóre elementy uzbrojenia jak np. karabiny przeciwpancerne wz. 35 nie miały swojego odpowiednika w oddziałach niemieckich. Do 29 sierpnia cała 7 DP dowodzona przez gen. bryg. Janusza Gąsiorowskiego zajęła przygotowane pozycje obronne, zarówno te wysunięte nad granicą, jak i pozycję główną pod Częstochową, gdzie w pełnej gotowości oczekiwała spodziewanego ataku niemieckiego. Nie mogło być mowy o żadnym zaskoczeniu.


O świcie 1 września 1939 roku, na odcinek broniony przez 7 DP ruszyło natarcie 6 niemieckich jednostek: 1 i 4 DPanc. oraz 4, 14, 31 i 46 DP. Po ciężkich walkach trwających od rana do wieczora 1 września, Oddziały Wydzielone 7 DP prowadząc walki opóźniające, zgodnie z planem wycofały się pod Częstochowę, gdzie pozycje zajmowała większość dywizji. Linie obronne były obsadzone przez żołnierzy z 25, 27 i 74 Górnośląskiego Pułku Piechoty. W głębi pozycji stanowiska zajmowała artyleria, odwody, sztab oraz pozostałe oddziały i służby dywizji. Warto wspomnieć, że wieczorem 1 września w Gnaszynie, placówka 25 pp wciągnęła w zasadzkę niemiecki samochód sztabowy oraz motocykl. W krzyżowym ogniu polskich ręcznych karabinów maszynowych zginął motocyklista oraz trzech z czterech jadących samochodem Niemców – kierowca i dwóch oficerów sztabu przy których znaleziono mapy. Do niewoli dostał się ciężko ranny niemiecki podpułkownik, którego odesłano do szpitala polowego. Samochód i motocykl (nieuszkodzone), odstawiono do sztabu 7 DP razem ze zdobytymi mapami. Kilka dni później, wydarzenie to stało się przyczyną brutalnych represji ze strony wojsk niemieckich wobec mieszkańców Gnaszyna.


Od rana 2 września, cała 7 DP w pełnej gotowości oczekiwała nieprzyjaciela, pozostawiając na przedpolu placówki i oddziały rozpoznawcze. W godzinach dopołudniowych, Niemcy intensywnie rozpoznawali polskie pozycje, jednocześnie prowadząc silny, a zarazem nieskuteczny ostrzał artyleryjski. Na niebie aktywne było lotnictwo zarówno niemieckie jak i polskie (rejon Częstochowy był celem wzmożonej działalności polskich wypraw bombowych). Częstochowy skutecznie strzegła polska artyleria przeciwlotnicza wyposażona w działa 40 mm wz. 36 Bofors, która 2 września zestrzeliła 6 niemieckich samolotów i uszkodziła kilkanaście kolejnych. W tym miejscu warto podważyć powtarzany do dzisiaj mit o tym, jakoby polska artyleria przeciwlotnicza w obronie miasta strzelała na oślep, a na dodatek do własnych samolotów. Nad Częstochową miał miejsce tylko jeden wypadek ostrzelania PZL 23B „Karaś” przez obsługę polskiego ciężkiego karabinu maszynowego w rejonie Grabówki, zakończony przymusowym lądowaniem samolotu na polu minowym (nie zginął nikt z załogi, która po wymontowaniu karabinów maszynowych i radiostacji spaliła unieruchomioną maszynę). Pojedynczy incydent rozrósł się w wielu publikacjach do rozmiarów masowego zjawiska. Dwa pozostałe samoloty utracone w rejonie Częstochowy zostały zestrzelone w walce: 2 września maszyna z 64 Eskadry Bombowej w trakcie kolejnego nalotu na niemiecką kolumnę na drodze Truskolasy – Wręczyca Wielka, została trafiona przez niemiecką obronę przeciwlotniczą, pilot zdołał doprowadzić ciężko uszkodzony samolot do własnych linii i wylądować na przedpolu Kiedrzyna. Poległ por. obs. Michał Brzeski, który zmarł z ran (jego grób znajduje się na skrzyżowaniu ul. Ludowej i Kisielewskiego w Częstochowie); 3 września maszyna z 22 Eskadry Bombowej została zestrzelona przez niemiecki myśliwiec, samolot rozbił się w Gnaszynie, zginęli ppor. obs. Jan Klimek i kpr. pil. Mikołaj Jurcewicz (pochowani na cmentarzu w Gnaszynie).


Intensywne działania polskiego lotnictwa w rejonie Częstochowy, zdecydowanie spowalniały marsz kolumn niemieckich, przysparzając poważnych strat w ludziach i sprzęcie zwłaszcza w 1 DPanc. Dodatkowo, przyczyniły się do wytworzenia swoistej psychozy wśród żołnierzy niemieckich, którzy wielokrotnie otwierali ogień do własnych maszyn, myląc sylwetki wracających zza linii frontu samolotów Ju 87 Stuka z polskimi „Karasiami”, które tak bardzo dały im się we znaki.


Około południa 2 września, z rejonu Szarlejki ruszyło pierwsze natarcie na odcinek obrony obsadzany przez 27 pp w rejonie Lisińca. Pod naporem przeciwnika, wysunięte placówki wycofały się na główną linię obrony, gdzie w ogniu polskiej artylerii i broni przeciwpancernej natarcie niemieckie załamało się, a na przedpolu pozostało 5 zniszczonych czołgów, wielu zabitych i rannych. Niecodziennym wyczynem popisał się także strzelec wyborowy z wysuniętej placówki, który na drodze do Częstochowy w rejonie Czarnego Lasu posługując się karabinem przeciwpancernym zniszczył 3 samochody pancerne. W zniszczonych pojazdach Polacy znaleźli m.in. mapy, dokumenty i… akordeon.


Po wstępnych natarciach i rozpoznaniu polskich pozycji, dowództwo niemieckie stwierdziło, że bez kilkudniowych ciężkich walk, nie uda się zdobyć Częstochowy, wobec czego kontynuowano manewr oskrzydlający, zmierzający do okrążenia 7 DP i zamknięcia jej w mieście. Sztab 7 DP na podstawie rozpoznania trafnie ocenił sytuację i w nocy z 2 na 3 września, postanowił wyprowadzić 7 DP z zaciskających się kleszczy.


Zanim to jednak nastąpiło, późnym popołudniem 2 września na polskie linie obronne pod Kiedrzynem, Lisińcem, Błesznem i Wrzosową ruszył gwałtowny atak czołgów niemieckich i piechoty. Między godziną 17 a 17:30 pod Kiedrzynem bronionym przez żołnierzy 27 pp rozpoczęła się regularna bitwa, trwająca ponad dwie godziny. Z rejonu Białej ku polskim pozycjom sunęły czołgi nieprzyjaciela z 1 Dywizji Pancernej. Wokół nich rozpętało się prawdziwe piekło. Oprócz broni przeciwpancernej, do walki włączyła się też artyleria lekka strzelając na wprost oraz artyleria ciężka prowadząc ogień pośredni. Te czołgi, które wdarły się w polskie ugrupowanie niszczone były przez karabiny przeciwpancerne i granaty. Za czołgami posuwała się niemiecka piechota, która poniosła duże straty od ognia polskiej artylerii ciężkiej, której nawały ogniowe przygwoździły atakujących Niemców do ziemi. Łącznie załogi schronów, wsparte artylerią, działami i karabinami przeciwpancernymi, zniszczyły około 40 niemieckich czołgów i samochodów pancernych. Z kolei na południowym odcinku obrony, w rejonie Błeszna i Wrzosowej, zacięte walki prowadził 74 gpp. Niemiecki batalion piechoty wyparł jedną z kompanii piechoty z zajmowanych stanowisk, jednak zdecydowany kontratak sił polskich odrzucił niemiecką piechotę daleko do tyłu. Polscy żołnierze wzięli do niewoli 30 żołnierzy niemieckich oraz zdobyli m.in. kilka karabinów maszynowych.


Łącznie, tylko w samych walkach o Częstochowę (nie licząc działań polskiego lotnictwa) Niemcy stracili ponad 60 czołgów i samochodów pancernych, 7 samolotów, kilkadziesiąt samochodów i ciągników, kilka zniszczonych dział oraz wiele innego sprzętu zniszczonego lub zdobytego przez Polaków. Straty w ludziach są trudne do oszacowania, ale łącznie wyniosły około 250 zabitych i rannych oraz blisko 100 wziętych do niewoli. Straty polskie były zdecydowanie mniejsze i wyniosły około 50 zabitych i rannych oraz kilkudziesięciu wziętych do niewoli lub zaginionych. W nocy z 2 na 3 września dywizja dostała rozkaz wycofania się na Janów, gdzie po przeprowadzonym w całkowitym porządku marszu, dotarła rano następnego dnia. Ostatnie oddziały opuszczały miasto w godzinach wczesnorannych 3 września, osłaniając tyły dywizji oraz wysadzając mosty na Warcie.


Podsumowując, 7 DP (wliczając także późniejsze walki w rejonie Janowa) samodzielnie związała walką elementy 6 niemieckich jednostek na niemal 5 dni, co według ówczesnych teoretyków wojskowości było wynikiem teoretycznie niemożliwym. Do takiego rezultatu, przyczyniło się nie tylko bohaterstwo żołnierzy, ale także nowoczesne wyposażenie, uzbrojenie i dobre przygotowanie pozycji obronnych.


Obecnie na terenie miasta zachowało się 12 schronów (10 bojowych i 2 obserwacyjne). Większość z nich nosi ślady walk z 2 września, m.in. trafienia z różnego rodzaju broni – niemieckich dział przeciwpancernych, działek czołgowych oraz artylerii. Na dowód wytrzymałości żelbetowej konstrukcji należy podkreślić, że żaden ze schronów nie został zniszczony, ani poważnie uszkodzony. Na dachu schronu obserwacyjnego przy ul. Radomskiej możemy zauważyć ślad po bezpośrednim trafieniu pociskiem kalibru 150 mm, którego eksplozja nie naruszyła schronu, a znajdujący się w nim obserwator polskiej artylerii ciężkiej, mógł bez przeszkód dalej kierować ogniem.


Co ciekawe, a raczej smutne, wszystkie te wydarzenia zostały do dzisiaj kompletnie zapomniane. Jakby tego było mało, mieszkańcy dzielnic miasta gdzie możemy je odnaleźć, są święcie przekonani, że to „niemieckie bunkry”… być może z tej nieświadomości wynika ich dewastacja m.in. w postaci wątpliwej urody malowideł czy zaśmiecania.

 

Adam Kurus


Warning: Unknown: write failed: No space left on device (28) in Unknown on line 0

Warning: Unknown: Failed to write session data (files). Please verify that the current setting of session.save_path is correct () in Unknown on line 0