Artykuły historyczne i zdjęcia » 7 Dywizja Piechoty 1918 - 1939

Walki 1939 roku oczami żołnierzy 7 Dywizji Piechoty cz. V
Walki 1939 roku oczami żołnierzy 7 Dywizji Piechoty cz. V

Kolejna część wspomnień żołnierzy 7 Dywizji Piechoty - tym razem por. rez. Jana Kopaczki, st. sierż. Wojciecha Kosmali oraz Tadeusza Ciesielskiego. Naszym zdaniem relacje stają się coraz ciekawsze i ukazują walki w rejonie Częstochowy w prawdziwym świetle. Warto też zwrócić uwagę na godzinę rozpoczęcia regularnych działań wojennych na odcinku 7 Dywizji Piechoty. II Wojna Światowa rozpoczęła się właśnie w regionie częstochowskim. Gdy na Westerplatte padały pierwsze salwy pancernika Schleswig - Holstein, pod Częstochową wojna trwała już od ponad pół godziny (a na niektórych odcinkach nawet od 3.30!). Na początek fragment wspomnień Tadeusza Ciesielskiego, motocyklisty z dowództwa 25 pułku piechoty:

 

„(…)Szybko wróciłem do dowództwa 25 pułku piechoty w Częstochowie. Na miasto spadło kilkanaście bomb, niektóre nie wybuchły. Był piątek, 1 września.

 

W godzinach wieczornych, do opuszczonej już przez ludność Blachowni, nasze placówki, ukryte na doskonale zamaskowanych pozycjach, wpuściły samochód osobowy, ośmiocylindrowy Horch z trzema oficerami i jednym podoficerem towarzyszącym im na motocyklu NSU. Celem ich było prawdopodobnie rozpoznanie sposobów obejścia wysadzonego przez naszych pionierów mostu kolejowego w Blachowni i kilkunastometrowej wyrwy w jezdni prowadzącej z Blachowni do Częstochowy (cały incydent miał miejsce za Blachownią w granicach Gnaszyna – przyp. AK). Ponieważ nie chcieli się poddać zginęli wszyscy w krzyżowym ogniu broni, jedynie rannemu kierowcy samochodu udało się podnieść maskę wozu i zerwać kable z aparatu zapłonowego (zginął podoficer jadący na motocyklu, a także dwóch oficerów z samochodu, trzeci - ciężko ranny podpułkownik oraz kierowca samochodu przeżyli – przyp. AK). Wkrótce otrzymałem rozkaz przyprowadzenia tego samochodu i motocykla z Blachowni. Mieliśmy duże trudności z szybkim uruchomieniem Horcha i postanowiliśmy go przepchnąć poboczem nasypu kolejowego, aby się oderwać od bliskiej już linii frontu. Motocykl był nie uszkodzony, więc przyprowadziłem go do Częstochowy jako pierwszą zdobycz wojenną. Podobno przy zabitych Niemcach znaleziono ważne dokumenty sztabowe (wkrótce uruchomiono też samochód oraz odwieziono ciężko rannego niemieckiego podpułkownika do szpitala w Częstochowie – przyp. AK)(…).”

 

Fragment wspomnień por. rez. Jana Kopaczki, adiutanta dowódcy I batalionu 74 górnośląskiego pułku piechoty z Lublińca:

 

(…)Wkrótce nadleciały Stukasy i zbombardowały szosę, co powtórzyło się tego dnia jeszcze kilkakrotnie. Od bomb zginął nasz łącznik – motocyklista, rozbite zostały biedki amunicyjne, zostało rannych wielu żołnierzy. Niemcy rozpoczęli również  ostrzał artyleryjski pozycji 1 i 2 kompanii oraz stanowiska dowodzenia, jednak na początku ze słabą skutecznością. Więc nasilili bombardowanie i ostrzał artyleryjski po czym rozpoczęli atak. Na odcinku 1 kompanii nacierali od strony wsi i wzgórza Lubecko. Dopuszczono ich tutaj na bliską odległość, nie zdradzając za wcześnie stanowisk broni maszynowej, po czym powitano takim ogniem, że musieli się natychmiast wycofać zostawiając na przedpolu wielu zabitych i rannych. Szczególnie raził ich boczny ogień ze schronu pod Steblowem. Zresztą oba schrony spełniły swe zadania, prowadzony z nich ogień spowodował wielkie straty nieprzyjaciela. Obsługi schronów wystrzelały przed południem po kilkanaście tysięcy sztuk amunicji. Później dowiedziałem się ze źródeł niemieckich, że w bitwie o pozycję „Lubliniec” Niemcy stracili około 700 żołnierzy, zabitych i rannych.(…)”

 

Fragment relacji st. sierż. Wojciecha Kosmali z III batalionu 74 górnośląskiego pułku piechoty z Lublińca:

 

„(…) Pierwszy meldunek wpłynął o godzinie 4.20 z placówki Straży Granicznej w Kokotku. Donosił, że wojska niemieckie sforsowały rzekę graniczną Mała Panew i atakują polską placówkę. Przy wysadzaniu mostu na tej rzece został ciężko ranny strażnik graniczny Blaut, który później zmarł w szpitalu. Do akcji wkroczył pluton 3 kompanii strzeleckiej, powstrzymując nieprzyjaciela. Po zaciętej walce, w której poległo kilku żołnierzy pluton wycofał  się w głąb lasu.

 

Na placówce Straży Granicznej w Kośmidrach, zarządzono alarm około godziny 4.15. Czołgi niemieckie przekroczyły granicę od strony miejscowości Zawadzkie i posuwały się drogą polną i leśną. Straż Graniczna i część I plutonu 1 kompanii strzeleckiej pod naporem przeważających sił wroga opuściła zajmowane stanowiska(…).

(…) Szosą od strony Pawonkowa zbliżały się do miasta niemieckie wozy pancerne, za nimi piechota i artyleria. Powitał ich huraganowy ogień broni ręcznej, maszynowej III plutonu 3 kompanii dowodzonego przez ppor. rez. Alojzego Piotrowskiego. Niemcy ponieśli straty szczególnie od ognia ckm prowadzonego ze schronu betonowego i zmuszeni zostali do rozwinięcia znacznych sił.(…)”

 

oprac. Adam Kurus


Warning: Unknown: write failed: No space left on device (28) in Unknown on line 0

Warning: Unknown: Failed to write session data (files). Please verify that the current setting of session.save_path is correct () in Unknown on line 0