Artykuły historyczne i zdjęcia » 7 Dywizja Piechoty 1918 - 1939

Walki 1939 roku oczami żołnierzy 7 Dywizji Piechoty cz. VI
Walki 1939 roku oczami żołnierzy 7 Dywizji Piechoty cz. VI

Obszerny fragment relacji st. sierż. Wojciecha Kosmali z III batalionu 74 górnośląskiego pułku piechoty z Lublińca:

 

„(…)Ponownie artyleria niemiecka ostrzelała polską pozycję, a chwilę później do szturmu ruszyła piechota Wehrmachtu. Żołnierz polski bronił się z największym poświęceniem. Skuteczny ogień prowadzony był również z dachu zabudowań oo. Oblatów, które ostrzeliwane były przez artylerię i bombardowane przez samoloty. Trwała zaciekła bitwa. Doskonałą postawą, jako dowódca, wsławił się ppor. Piotrowski, broniąc do końca pozycji i odchodząc z niej dopiero w południe z ostatnią grupą obrońców, gdy w mieście (w Lublińcu – przyp. AK) byli już Niemcy.

 

Niemcy ponieśli tutaj znaczne straty. Szczególnie dobrze prowadzone były ognie ciężkiej broni maszynowej z bunkra kpr. Wojsy i klasztoru Oblatów, które do końca łamały kolejne natarcia nieprzyjaciela. Rów przeciwpancerny, kozły hiszpańskie i miny przeciwpancerne broniły skutecznie obrońców przed bronią pancerną, kilka pojazdów zostało uszkodzonych.(…)

 

(…)Większość oddziałów nieprzyjaciela nacierała wzdłuż szosy Pawonków – Draliny – Lubecko – Kochcice. Niemcy wkrótce zajęli wieś Lubecko. Opadający ku Kochcicom teren ułatwiał nieprzyjacielowi wgląd w polskie umocnienia polowe. Jednak zmasowany i skuteczny ogień naszych cekaemów, moździerzy, dział ppanc i artylerii zmuszał wroga do największego wysiłku.(…)

 

(…)W północnej części miasta, tuż przy młynie Wańczyka i dalej aż po wylot ulicy Opolskiej usadowił się III pluton 1 komp. strzel. I tu nieprzyjaciel zbliżający się z pagórka Lubecko poniósł duże straty, tak w ludziach, jak i sprzęcie. Nasze działka ppanc sprawowały się znakomicie… Moździerze typu Stokes  także nie próżnowały.

 

Dowódca batalionu mjr Pelc z adiutantem por. Kopaczko, otoczeni gońcami bojowymi odbierali meldunki telefoniczne i ustne. Dowódca kreślił na mapie odpowiednie znaki i wydawał rozkazy. Niezwykłym dowódcą był ten szczupły, jasnowłosy major. Tą garstką ludzi, stworzył wokół miasta (Lublińca – przyp. AK) obronę, zmuszając kilkakrotnie liczniejszego nieprzyjaciela do zatrzymania się i rozwinięcia większych sił. Mimo przewagi wroga, batalion nie opuszczał zajętych stanowisk. Odszedł dopiero na rozkaz.(…)”

 

Fragment relacji por. rez. Piotra Sołtysiaka, zastępcy dowódcy 1 kompanii ckm z I batalionu 74 górnośląskiego pułku piechoty, o wydarzeniach z 1 września:

 

„(…)Ponieważ mgła opadła, mogliśmy prowadzić skuteczny ogień z broni maszynowej „celownikiem 700”. Lekki czołg, który przedarł się na nasze linie został unieruchomiony; wzięliśmy dwóch jeńców, plutonowego i kaprala. Byli podnieceni alkoholem i początkowo zachowywali się butnie. Po godz. 10.00 zaczęły się wycofywać z Lublińca nasze oddziały, a o godz. 12.15 otrzymaliśmy rozkaz odwrotu wzdłuż szosy do Częstochowy. W pobliżu miejsca gdzie znajdowały się moje stanowiska zostały cztery trupy i rozbity ckm. Przed wsią Kochanowice wpadliśmy na dwa opancerzone samochody niemieckie, ustawione z dwóch stron szosy. Ich karabiny maszynowe ostrzeliwały wycofujące się nasze oddziały. W gwałtownym ataku rozbiliśmy nieprzyjacielską grupę zdobywając jeden samochód. Żołnierze byli oszołomieni bojem, zdolni zarówno do bohaterskich czynów, jak i popłochu.(…)”

 

Fragment relacji mjr. Kazimierza Rybickiego, dowódcy II batalionu 74 górnośląskiego pułku piechoty:

 

(…)Wyjechałem więc motocyklem na południowe przedpole własnej pozycji i zobaczyłem wychodzące z lasu natarcie nieprzyjaciela na Koszęcin. Baon ON zażarcie się bronił. Postanowiłem wesprzeć go ogniem i rozkazałem przesunąć na moje lewe skrzydło pluton ckm na taczankach z 2 kompanii ciężkich karabinów maszynowych. Z miejsca rozpoczęli ogień długimi seriami, po którym północne skrzydło niemieckiej tyraliery zaległo w terenie. Wkrótce nieprzyjaciel wprowadził do walki broń pancerną i zmusił baon ON do wycofania się z pozycji Koszęcin. Aby ułatwić sąsiadowi z Koszęcina oderwanie się od wroga wsparłem go także ogniem baterii haubic, przydzielonymi z 7 pułku artylerii lekkiej do mojego batalionu. Około godziny 8.00 - 9.00 Koszęcin został opanowany przez nieprzyjaciela, a moje skrzydło odsłonięte.

 

Wkrótce piechota nieprzyjaciela wsparta samochodami pancernymi zaatakowała moją 4 kompanię strzelecką, zajmującą pozycje pod wsią Sadów. Dowódca kompanii kpt. Jan Hermann osobiście kierował obroną pozycji. Trzy samochody zostały unieruchomione i spalone głównie ogniem nowych karabinów przeciwpancernych, niestety nie pamiętam nazwiska wyróżniającego się strzelca (wyborowego – przyp. AK). Atak nie tylko odparto, ale wzięto jeńców. Po walce kompanie wycofałem na główną pozycję batalionu, żeby nie narażać jej na zmasowany ogień artylerii.(…)”

 

oprac. Adam Kurus


Warning: Unknown: write failed: No space left on device (28) in Unknown on line 0

Warning: Unknown: Failed to write session data (files). Please verify that the current setting of session.save_path is correct () in Unknown on line 0